Szara koperta

Niniejszy artykuł został napisany dla serwisu Git Games na 20 lecie magazynu Magia i Miecz.

 

Jak to jest dostać w kopercie z jakąś inną przesyłką pół kartki odbitej na ksero, z informacją, że jak człowiek wpłaci tam dużo pieniędzy, to otrzyma prenumeratę pisma, którego nie widział na oczy i o którym jedyne co wie, to tyle, że jest ono o grach fabularnych?

Pismo, które nazywa się Magia i Miecz i dla gówniarza wychowanego na serialu Robin Hood i książkach Tolkiena i Howarda obiecuje wszystko co najwspanialsze w życiu. Mimo że ten gówniarz tak naprawdę nie ma bladego pojęcia co to są gry fabularne…

Jak to jest nie móc sprawdzić w EMPIKU co to za pismo, bo pismo nie istnieje, a i salonów EMPIK jeszcze w tych czasach nie ma. Nie móc przeczytać opinii w sieci, bo nikt pisma w rękach jeszcze nie miał. No i nie ma przecież sieci… Jest rok 1993.

Pieniądze na konto wpłacisz więc w ciemno. Idziesz na pocztę, wypełniasz żmudnie kwity, a potem czekasz. Miesiąc. Drugi. Trzeci. Wpłaciłeś, to czekaj. Takie czasy. Nie ma forów, na których mógłbyś wylać żal. Nie ma działów marketingu dbających o klienta. Jest szarobura Polska wyczołgująca się z oków komuny i kilkuset gówniarzy rozsianych po kraju i czekających na kopertę z pismem, które nie istnieje.

Pierwsze trzy numery pisma przychodziły w obłędnie nieregularnych odstępach, każdy jeden grubszy, każdy jeden pochłonięty od deski do deski, każdy jeden niosący informacje, z których nie rozumiałem ani akapitu.

Nie wiedziałem co to są gry fabularne. Nie wiedziałem jak się w nie gra, kto to Mistrz Gry i jak wygląda k10. A jednak czytałem, od deski do deski i starałem się odkryć tajemnicę. Czytałem opisy gier, scenariusze, reguły, i obcowałem z czymś magicznym, tajemniczym, wspaniałym. Artykuł opisujący świat Warhammera w #3 numerze Magii i Miecza był materiałem, który czytałem w kółko, kilkanaście razy zafascynowany tym, co opisywał Artur Marciniak.

Czy dziś, w czasach sieci, Facebooka, Twittera, czy dziś może się zdarzyć coś takiego? Czy moje dzieci będą mogły żyć przygodą, jaką ja i moi rówieśnicy przeżywaliśmy w latach 90-tych? Czy będą czekali na kopertę, która dotrze w kwietniu, a może w lipcu, może na początku miesiąca, a może pod koniec przyszłego? Czy moje dzieci będą mogły dostać w swoje ręce coś nieznanego, tajemniczego, coś czego nie da się wygooglać?

Wydaje się, że nie, że początek lat 90tych, powstanie wydawnictwa MAG, które wpierw przekazało nam pismo o grach, z którego nic nie rozumiałem, a potem zaczęło sprowadzać badziewne figurki, które zbierałem, choć nie wiedziałem do czego mi one, a potem wydało Warhammera, Zew Cthulhu i zmieniło moje życie to czasy unikalne, ostatnie chwile w historii ludzkości, kiedy człowiek mógł obcować z tajemnicą, badać ją i odkrywać.

Jackowi Rodkowi i całemu zespołowi MAG dziękuję za te burobrązowe koperty przysyłane do mnie raz na jakiś czas i porywające w niepoznane…